Dzisiaj bardziej nostalgicznie. Długo wyczekiwana płyta Mistrza. Niestety okazało się, że ostatnia... Bliski finał zapisany był w tekstach.
Pierwszy kawałek (
You Want It Darker), przejmujący chórek, nerwowy bit i zaczyna śpiewać On. Tego głosu pomylić nie można z żadnym innym! I te prorocze słowa refrenu
I'm ready my Lord... Coś niesamowitego, mistycznego biorąc pod uwagę fakt, że po dwóch tygodniach od wydania płyty autora nie było już wśród nas.
Potem
Treaty, wręcz wesoła pozycja na tej płycie. Następnie
On the Level genialny bluesik, który buja niesamowicie.
I znów nostalgia
Leaving the Table i słowa, po których dostaje się gęsiej skórki już w pierwszej frazie
I’m leaving the table
I’m out of the game
Potem kolejna opowieść o miłości
If I Didn't Have Your Love. Mało kto potrafi opowiadać o miłości w taki sposób jak Cohen.
Genialne
Traveling Light ze wspaniałym chórkiem przypomina troszeczkę
Dance Me.
Następnie przechodzimy kolejny w bardzo nastrojowe tony w postaci piosenki
It Seemed the Better Way.
Pod koniec robi się bardziej wesoło za sprawą
Steer Your Way aby za chwilę poczuć się niczym na uroczystości pogrzebowej.
String Reprise/Treaty to prawie w całości instrumentalny utwór z końcową monodeklamacją Leonarda...
Czas spędzony z tą płytą mija błyskawicznie. To jest cudowny, cudowny krążek... Zakończyć swój żywot w taki sposób... Nie wiem czy to było przeczucie, czy Cohen wiedział, że dobiega kresu swych dni. W każdym bądź razie stworzył arcydzieło. Pamiętam jak się cieszyłem na tę płytę i jak byłem smutny jak się dowiedziałem, że odszedł.
Ze sceny zszedł jednak NIEPOKONANY!
Ocena: 10/10
p.s.
I żal tylko, że nie będzie mi dane zobaczyć Go na koncercie, Ostatni w PL, w Łodzi był ponoć niesamowity.