Strona 1 z 2

: 24 kwie 2017, 09:49
autor: Yvonne
irycki pisze:My nocowaliśmy kiedyś "na dziko" niedaleko Markowych Szczawin. W nocy obudziliśmy się, bo coś łaziło w pobliżu, nawet parę razy dotknęło namiotu. Potem sobie poszło.

Rano w schronisku pracownicy pomstowali, że "znowu ten cholerny niedźwiedź do śmietników się dobrał!"

Dobrze, że nie wiedzieliśmy w nocy, że tu bywa niedźwiedź...
Aż mi ciarki przeszły...

: 24 kwie 2017, 09:50
autor: Yvonne
TomaszK pisze:Ale to i ja się pochwalę. Miałem wczoraj kolejne zajęcia z 13-latkami z Uniwersytetu Dzieci.
Brawo, Tomaszku!
Zazdroszczę dzieciakom z Krakowa :-)

: 24 kwie 2017, 10:23
autor: johny
Tak jak już kiedyś wspominałem. Mój szczyt ekstrawagancji to nocleg (a właściwie noclegi) z tatą w samochodzie marki wartburg 353 W podczas naszej mazurskiej eskapady. :-)

: 24 kwie 2017, 11:56
autor: PawelK
johny pisze:Mój szczyt ekstrawagancji to nocleg (a właściwie noclegi) z tatą w samochodzie marki wartburg 353
To ja jednak jestem bardziej miejskim zwierzęciem. Nocowałem na Victoria Station w Londynie, na Milano Centrale i na lotnisku w Doha. Odsypiałem zarwaną noc w Hyde Parku i w Victoria Tower Gardens (obok budynków Parlamentu w Londynie) oraz w Zamku Sforzów w Mediolanie. Najbardziej ekstremalnym noclegiem miejskim był przedsionek kina w Brukseli. A w wakacje udało mi się spać na zapleczu obozowego namiotu (takiego wojskowego) w ośrodku, w którym nie byłem gościem ale namiot był pusty :-) oraz... przykryty nadmuchanym pontonem na plaży.

: 24 kwie 2017, 12:07
autor: johny
PawelK pisze:A w wakacje udało mi się spać na zapleczu obozowego namiotu (takiego wojskowego) w ośrodku, w którym nie byłem gościem ale namiot był pusty oraz... przykryty nadmuchanym pontonem na plaży.
Weź coś więcej napisz o tym, fajne historie!

: 25 kwie 2017, 09:36
autor: Milady
Nemsta pisze:Jeśli chcecie wspominać to zakładajcie osobny wątek, aby tylko nie było to na kilka postów, bo to mija się z celem. Mnie nie przeszkadza, że sobie ktoś powspomina wypady w las sprzed lat.
A no spoko. :-) To już jak chcecie. Ja niestety pod namiot zaczęłam jeździć dość późno i raczej takich historii z chęcią posłucham niż opowiem (chyba, że nocleg na Czarcim to mogę :-D ).

: 25 kwie 2017, 09:42
autor: PawelK
Milady pisze: A no spoko. :-) To już jak chcecie.
Milady, masz zgodę licencjodawcy i uprawnienia to przerzucaj :-)

: 25 kwie 2017, 10:02
autor: Czesio1
PawelK pisze:
Milady pisze: A no spoko. :-) To już jak chcecie.
Milady, masz zgodę licencjodawcy i uprawnienia to przerzucaj :-)
Dokładnie. Ja dodam tylko słowami majora Wołczyka do porucznika Borewicza: "za coś tu pieniądze bierzesz" wiec działaj. :-D

: 25 kwie 2017, 10:07
autor: johny
Czesio1 pisze:Ja dodam tylko słowami majora Wołczyka do porucznika Borewicza: "za coś tu pieniądze bierzesz" wiec działaj.
:-D :-D :-D

: 25 kwie 2017, 10:16
autor: Milady
Czesio1 pisze:
PawelK pisze:
Milady pisze: A no spoko. :-) To już jak chcecie.
Milady, masz zgodę licencjodawcy i uprawnienia to przerzucaj :-)
Dokładnie. Ja dodam tylko słowami majora Wołczyka do porucznika Borewicza: "za coś tu pieniądze bierzesz" wiec działaj. :-D
Proszę bardzo, na PW podam Ci konto do przelania premii. :-P

: 25 kwie 2017, 10:18
autor: Czesio1
Milady pisze: Proszę bardzo, na PW podam Ci konto do przelania premii. :-P
No patrz, to gdzie ja comiesięczny haracz przelewam?? :027:

: 25 kwie 2017, 10:28
autor: Milady
Czesio1 pisze: No patrz, to gdzie ja comiesięczny haracz przelewam?? :027:
Chyba robisz przelew własny. :-D :-P

: 25 kwie 2017, 10:38
autor: Czesio1
Milady pisze:
Czesio1 pisze: No patrz, to gdzie ja comiesięczny haracz przelewam?? :027:
Chyba robisz przelew własny. :-D :-P
Zlecenie stałe jest ustawione na wyjście :-P

: 26 kwie 2017, 11:48
autor: oldmalarz
ja pod namiotami nocowałem niezliczoną ilosć razy od 87 do 89 praktycznie co dwa trzy tygodnie przez trzy lata.. nalezałem do starszocharcerskiej druzyny ..wdsh MORRO gdzie co dwatygodnie jeżdziło sie na różne podnamiotowe polówki rds'y zloty rajdy itp szczególnie interesyjace były nocne biegi na orietacje które uwielbiałem kompas mapa latarka i z 5 - 10 kilometrów w głąb lasu.. jak sie wyskoczyło w trase o 10 w nocy to czasami dopiero powrót był nad ranem ... tam pokochałem wieczorne gitarowania przy ognisku...
z najdłłuższych to obóz wedrowny bieszczady 87 dwa tygodnie pod namiotem non top
bieszczady 88 tak samo i zlot na polach grunwaldu 88 dwa tygodnie non top pod namiotem wojskowym..
czas zrobił za mnie innego człowieka ale kiedys byłem "łazikiem" i harcerzem . moro nóż i plecak to było moje zamiłowanie...

: 26 kwie 2017, 12:32
autor: PawelK
Ja pierwszy raz wyjechałem samodzielnie (z kolegami z podwórka) pod namiot gdy miałem 15 lat. Wcześniej przez dwa tygodnie pracowałem u badylarza podwiązując goździki, żeby zarobić na wyjazd.
Wpierw był pociąg cały dzień przez Ełk dokądś, później PKS a później jeszcze kilka kilometrów na piechotę do Sztynortu. Teraz to jest skomercjalizowana baza dla żeglarzy, wtedy rudery i ruiny, a namiot można było rozbić gdzie się chciało. Niewiele więcej pamiętam :-)
Sztynort i okoliczne miejscowości pamiętam lepiej bo przez lata jeździłem na obozy z Pałacu Młodzieży do Pieczarek, które leżą nad tym samym jeziorem - Darginem. Obozy były dobrze zorganizowane bo i baza była dobra - między innymi mieliśmy tam kajaki i żaglówki, więc w drugim tygodniu obozu często była grana trasa kajakiem do Sztynortu. Z krótszych tras pływaliśmy na wysepkę (nazywa się Poganckie Kępy ale wtedy chyba nie znałem tej nazwy) albo na poligon na południowym brzegu jeziora.

: 26 kwie 2017, 13:41
autor: oldmalarz
PawelK pisze:, a namiot można było rozbić gdzie się chciało..
WŁAśNIE !i też to tak pamietam... i to sprzyjało biwakom nie to co teraz ..
co drugi grał na gitarze ..a teraz.. ten klimat minął .. i młodzi nawet nie znają tego czaru
smaku tej przygody... idąc na szlaku w zeszłym roku gromada młodych "turystów" przechodzaca koło mnie zamiast podziwiac..połoniny sycić sie szlakiem ,górami, wzrok swoj wlepiali w smatrfony przy dźwiekach muzyki z tychże telefonów..upomnienia pana nauczyciela raczej nieskutkowały .. podejrzewam ze Pan samochodzik również dostał by białej gorączki..co zresztą juz opisywał lata temu ..a w dzisiejszych czasach ..chyba by dostał zawału...

: 26 kwie 2017, 14:03
autor: PawelK
Kolejny wyjazd, ten o którym wspominałem wcześniej to wyjazd rok później właśnie do Pieczarek. Stwierdziłem, że sam obóz to za mało i po obozie, znów z kumplami z podwórka, pojechaliśmy nad Dargin. Pociąg do Giżycka, PKS do Pieczarek i spacer nad jezioro. W tym czasie funkcjonowały obok ośrodka dwa pola namiotowe - jedno komercyjne (teraz to się nazywa Sunny Camp), gdzie był sklepik, prysznice, jakaś wypożyczalnia kajaków i takie tam... oraz drugie, z drugiej strony ośrodka PM, nazywane Koczowisko - tutaj opłaty za robicie namiotu pobierał leśniczy (teraz to się nazywa Biwak u Bogusia). Byliśmy w cztery osoby a namiot mieliśmy dwójkę, więc naturalnym było, że co jakiś czas ktoś nocował poza namiotem :-) Właśnie dlatego pierwszą noc spędziłem na łóżku polowym w ośrodku Pałacu, na zapleczu któregoś z namiotów niezasiedlonego obozu... problem w tym, że chyba zaspałem i później musiałem przemykać się pomiędzy obozowiczami żeby umknąć z terenu... Dlatego następną taką noc spędziłem pod nadmuchanym pontonem. Niestety to też nie był optymalny pomysł, bo wprawdzie powietrze było ze względu na dulki, które opierały się o ziemię, ale i tak obudziłem się zlany potem, bo zwyczajnie powierzchnia pontonu nie była oddychająca :-)

: 26 kwie 2017, 14:53
autor: oldmalarz
my lubiliśmy "głeboki" las.. nocowanie "na szlaku" ..racze omijalismy pola namiotowe i campingi .(tak jak Pan samochodzik :) ). to jest cos wspniałego nocne odgłosy lasu zapach drzew budzisz sie razem ze słoncem ..spisz tam gzie sie zatrzymasz...
ech czasy najpiekniejsze w moim zyciu..

a teraz żeby wejsć na szlak trzeba wykupić bilecik jak sie o tym dowiedziałem to zdebiałem... :shock:

: 27 kwie 2017, 14:21
autor: PawelK
Kolejny wariacki (patrząc z dzisiejszej perspektywy) to wyjazd na pierwszym roku studiów. Kwiecień 1986 jedziemy w Bieszczady. Standardowo, w tamtych czasach, pociąg na koniec świata (tzn. do Sanoka), później PKS jeszcze dalej i wędrówka. Szczytami aby na noc zejść do najbliższej miejscowości na nocleg - noclegi prosto - za przerzucenie siana lub porąbanie drewna pozwalano nam przespać się w stodole i umyć w wodzie ze studni, wrzątek na herbatę i miejscówka żeby gdzieś usiąść. Tras nie pamiętam, to co mi utkwiło w pamięci to kawałek - Krempna, świątkowa, Nieznajowa. W Nieznajowej z resztą część znajomych ze studiów 'pozostała' do dziś. Tam bowiem zatrzymaliśmy się, za zgodą właściciela, w opuszczonym domu na skraju wioski. Tak się im spodobało, że... kupili ten domek i od 1989 działa tam schronisko turystyczne http://www.nieznajowa.obozy.pl Oczywiście jest tam teraz (po 30 latach) mnóstwo nowych osób, ale cały czas znam parę ważnych osób :-)
To co pamiętam jeszcze to robienie obiadów na ognisku - zupa z mięskiem z puszek przyprawiana liśćmi pokrzywy i... informacja, gdy zeszliśmy do cywilizacji o wybuchu w Czarnobylu. Ostatni etap to powrót przez Częstochowę, gdzie akurat były jakieś imprezy studenckie na Jasnej Górze ale to co bardziej pamiętam, to to, że aby się przespać poszliśmy do kina na Amadeusza. To był dobry film bo trwał prawie 3 godziny :-)

: 27 kwie 2017, 14:45
autor: Czesio1
PawelK pisze:Kolejny wariacki (patrząc z dzisiejszej perspektywy) to wyjazd na pierwszym roku studiów. Kwiecień 1986 jedziemy w Bieszczady. Standardowo, w tamtych czasach, pociąg na koniec świata (tzn. do Sanoka), później PKS jeszcze dalej i wędrówka. Szczytami aby na noc zejść do najbliższej miejscowości na nocleg - noclegi prosto - za przerzucenie siana lub porąbanie drewna pozwalano nam przespać się w stodole i umyć w wodzie ze studni, wrzątek na herbatę i miejscówka żeby gdzieś usiąść. Tras nie pamiętam, to co mi utkwiło w pamięci to kawałek - Krempna, świątkowa, Nieznajowa. W Nieznajowej z resztą część znajomych ze studiów 'pozostała' do dziś. Tam bowiem zatrzymaliśmy się, za zgodą właściciela, w opuszczonym domu na skraju wioski. Tak się im spodobało, że... kupili ten domek i od 1989 działa tam schronisko turystyczne http://www.nieznajowa.obozy.pl Oczywiście jest tam teraz (po 30 latach) mnóstwo nowych osób, ale cały czas znam parę ważnych osób :-)
To co pamiętam jeszcze to robienie obiadów na ognisku - zupa z mięskiem z puszek przyprawiana liśćmi pokrzywy
No i to jest piękne! Wspaniałe przygody. Pogratulować Paweł :564:

: 27 kwie 2017, 15:01
autor: johny
Czesio1 pisze:
PawelK pisze:Kolejny wariacki (patrząc z dzisiejszej perspektywy) to wyjazd na pierwszym roku studiów. Kwiecień 1986 jedziemy w Bieszczady. Standardowo, w tamtych czasach, pociąg na koniec świata (tzn. do Sanoka), później PKS jeszcze dalej i wędrówka. Szczytami aby na noc zejść do najbliższej miejscowości na nocleg - noclegi prosto - za przerzucenie siana lub porąbanie drewna pozwalano nam przespać się w stodole i umyć w wodzie ze studni, wrzątek na herbatę i miejscówka żeby gdzieś usiąść. Tras nie pamiętam, to co mi utkwiło w pamięci to kawałek - Krempna, świątkowa, Nieznajowa. W Nieznajowej z resztą część znajomych ze studiów 'pozostała' do dziś. Tam bowiem zatrzymaliśmy się, za zgodą właściciela, w opuszczonym domu na skraju wioski. Tak się im spodobało, że... kupili ten domek i od 1989 działa tam schronisko turystyczne http://www.nieznajowa.obozy.pl Oczywiście jest tam teraz (po 30 latach) mnóstwo nowych osób, ale cały czas znam parę ważnych osób :-)
To co pamiętam jeszcze to robienie obiadów na ognisku - zupa z mięskiem z puszek przyprawiana liśćmi pokrzywy
No i to jest piękne! Wspaniałe przygody. Pogratulować Paweł :564:
W rzeczy samej, wspaniałe przygody!

: 27 kwie 2017, 15:02
autor: PawelK
Tia. Teraz byście spróbowali rozpalić ognisko przy ścieżce w górach żeby obiad ugotować...
Spróbuję poskanować zdjęcia w domu, to coś wrzucę.

: 27 kwie 2017, 15:04
autor: Czesio1
PawelK pisze:Tia. Teraz byście spróbowali rozpalić ognisko przy ścieżce w górach żeby obiad ugotować...
No właśnie, kiedyś można było wszystko dziś prawie nic.

: 27 kwie 2017, 19:25
autor: irycki
PawelK pisze:Tia. Teraz byście spróbowali rozpalić ognisko przy ścieżce w górach żeby obiad ugotować...
My używaliśmy koher spirytusowy lub - wersja hardkor - radziecki tzw. "handgranat", czyli palniczek benzynowy. Hardkor to był dlatego, że palniczki te czasami lubiły się palić niezupełnie w tym miejscu w którym powinny :D
A zapach plecaka, w którym wylała się benzyna - bezcenne :D

: 27 kwie 2017, 20:00
autor: johny
PawelK pisze:Tia. Teraz byście spróbowali rozpalić ognisko przy ścieżce w górach żeby obiad ugotować...
Spróbuję poskanować zdjęcia w domu, to coś wrzucę.
haha, my wtedy z tatą rozpalilismy ognisko w samym środku lasu, nad jeziorem! :-D

: 27 kwie 2017, 21:12
autor: PawelK
Zdjęć niestety nie ogarnąłem, może w weekend.

: 28 kwie 2017, 07:19
autor: irycki
A mi gdzieś zdjęcia poginęły, tyle ich miałem...
Zostały jakieś nieliczne. Mam negatywy, może kiedyś dam do zeskanowania. Kiedyś cz-b sam robiłem, ale nie mam już sprzętu i ochoty, a nawet gdybym miał, to skąd odczynniki?

: 28 kwie 2017, 11:09
autor: johny

: 28 kwie 2017, 11:32
autor: Milady
johny, Ty jesteś tym wyższym chłopcem?

: 28 kwie 2017, 11:48
autor: johny
Milady pisze:johny, Ty jesteś tym wyższym chłopcem?
No tak jakoś wychodzi... :-D A ten drugi to kolega, który był z nami w Zantyrze! :-D